Londyński
Film and Comic Con pierwszy raz odbył się w 2004 roku i jak można się łatwo domyślić jego głównymi atrakcjami było i jest wszystko co związane z filmami/serialami oraz komiksami - dokładnie w tej kolejności (co zresztą jest typowe dla większych zagranicznych festiwali, ale nie jest to jakaś niespodzianka).
Przy okazji tegorocznej letniej edycji (bo jest i zimowa) główną atrakcją był sam Stan Lee oraz Goerge Romero, ale oprócz nich do Londynu zawitała również cała armia A-, B- i C-klasowych aktorów do których ustawiały się zazwyczaj długie kolejki oraz kilkudziesięciu twórców komiksowych, których nazwiska połowy z nich niewiele mi mówiły.
Ale nie oni byli ważni, Stan Lee też nie, Optimus Prime i Bumblebee również niespecjalnie... Najważniejsze, że była to jedna z niewielu szans aby spotkać na jakimś sensownym europejskim festiwalu ERIKA LARSENA.
Ograniczę się jedynie do suchych faktów pomijając te kilka zdań o szybszym biciu serca, wzruszeniu i wydukaniu "przyjechałem tu tylko żeby cię spotkać" - Larsen, jak i cała strefa z twórcami komiksowymi, znajdował się w oddzielnym budynku, gdzie liczba osób była zdecydowanie mniejsza niż w tym głównym z pierdyliardem odwiedzających, setkami cosplejowców i tym podobnymi atrakcjami. Dostanie się do Erika nie było jakimkolwiek problemem, czteroosobowa grupa była największą jaką przy nim spotkałem, a zamienienie paru zdań to zerowe wyzwanie. Jednym słowem - udało się i chwilę pogadać i strzelić parę fotek i - co najważniejsze - wrócić do kraju przodków z rysunkiem twórcy Savage Dragona!
Co do tego ostatniego, to polskich kolejkowiczów zaciekawi pewnie fakt (a może i zbulwersuje), że dostanie rysunku to nie jest po prostu podejście do artysty i poproszenie go o Thorgala z kałasznikowem. Pierwsze co należy ustalić to co ma się znajdować na rysunku - czy ma to być pełna postać, czy może jedynie od pasa w górę, a może nawet dwójka bohaterów czy też cały skład (szaleństwo!). Wszystko po to, żeby później móc ustalić cenę - w przypadku Larsena jedna postać od stóp do głowy to koszt 120 funtów, a każda kolejna to 80 albo 100 (dokładnie nie pamiętam). Każdy z twórców ma swój indywidualny cennik, więc nie ma co przywiązywać uwagi do powyższych kwot, ale obrazują one ile mniej więcej trzeba odłożyć do sakiewki żeby zdobyć rysunek swojego ulubionego twórcy. Następny krok to wpisanie się na listę z konkretnym życzeniem, a dalej już pozostaje odebrać gotowy rysunek następnego dnia.
Dość długo zastanawiałem się co sam bym chciał i koniec końców nawiązałem do starej tradycji, którą
zapoczątkował Mawil w 2007 na WSK i którą później z powodzeniem wraz z Kubą Oleksakiem
kontynuowaliśmy na łamach Kolorowych Zeszytów, czyli Savage Dragon grający na instrumencie muzycznym (w oryginalnym zamyśle był to Batman). Larsen wybrał harmonijkę, a całość wyszła tak:
Londyn zdobyty, misja zakończona sukcesem. Więcej o London Film and Comic Con 2014 na łamach
siódmego "Bicepsa", który premierowo będzie można dostać podczas październikowej MFKi!